Miłośnikom wina z regionu Toro winiarni Bodegas Fariña nie trzeba przedstawiać. Chociaż istnieje od 1942 roku jej renomę, a także prestiż samej apelacji zbudował dopiero pod koniec ubiegłego wieku Manuel Fariña, ikona hiszpańskiego winiarstwa stawiana na równi z Alejandro Fernandezem z Tinto Pesquera (Ribera del Duero). Schedę po nim przejął jego syn-imiennik Manuel, który dla rozróżnienia obydwu panów zwykł przedstawiać się imieniem Manu. Rozmowa z 30-letnim spadkobiercą Bodegas Fariña upewnia, że zarówno winiarnia jak i denominacja mają się dobrze. Tinta de Toro najpewniej jeszcze nie raz pokaże swój pazur, a na horyzoncie dla tamtejszych winiarzy wyłaniają się zupełnie nowe możliwości.
W bodedze rodziny Fariña do dawnych przepowiedni krytyków nikt większej wagi nie przywiązuje. Robią tam wina bez sentymentu dla "byczej krwi", bez oglądania się na to ile punktów przyznaje Jay Miller. Epizod Thermantii na pewno przysłużył się kilku winiarzom z okolic Toro, chociaż i tak najskwapliwiej wykorzystali go winemakerzy spoza regionu. Przybyli tam by robić wielkie wina. Skoncentrowane, gęste, alkoholowe, taniczne, a przy tym bez zarzutu spięte w monolityczną całość. Takie miało być Toro hołubione przez krytyków. Takie Toro pozwoliło wielu producentom z kastylijskiej prowincji Zamora dotrzeć ze swoimi winami tam, gdzie ich jeszcze nie było. Trzeba to oczywiście docenić, ale też i nie przeceniać.
Naturalnie, w Bodegas Fariña robią wina ocierające się o ideał. Jest chociażby wytworne Gran Colegiata Campus, nad którym można się rozpływać długimi godzinami. Jeśli jednak spojrzeć na całość portfolio producenta, wina takie stanowią jego bardzo skromną część. Gdzieś pośrodku znajdziecie ultranowoczesne Toro w postaci Gran Colegiata Crianza, z atrakcyjnym owocowo-czekoladowym nosem i trzymaną w ryzach ekstraktywnością.
Manu w genach odziedziczył "winnego nosa", a i prestiż na który przez wiele lat pracował jego ojciec zobowiązuje. Nie bez znaczenia pozostaje tradycja winiarska regionu, za którą odpowiedzialność spoczywa po części na rodzinie Fariña. Trzeba jednak przede wszystkim wsłuchiwać się w to, czego oczekują konsumenci. A tym wyuzdane "super"Toro niekoniecznie muszą odpowiadać. Tak, bo to swoiste dzieła sztuki. Nie muszą się wszystkim podobać, a na dodatek nie każdego jest na nie stać. Dlatego w Bodegas Fariña robią i będą robić wina, które klienci z łatwością zrozumieją, polubią i docenią.
Większość win producenta to wina młode lub umiarkowanie naznaczone dojrzewaniem w beczce. To ważna część filozofii, która przyświeca rodzinie Fariña. Zanim wino trafi do konsumenta musi dobrze dojrzeć w butelce. Jego starzenie w dębowej baryłce to cel drugorzędny, choć niewątpliwie istotny. Wino powinno przemawiać swoją naturalną materią czyli owocem. Manuel uważa, że w Hiszpanii w ostatnich latach przesadzano z dojrzewaniem win w beczkach, szczególnie nowych. Dlatego w Bodegas Fariña używa się zwykle 2 lub 3 letnich. Do łask wraca u nich amerykański dąb. Francuski po prostu nie spełnił pokładanych w nim nadziei. I jak tu nie wierzyć producentowi, który posiada arsenał ponad 2000 baryłek różnego pochodzenia!?
Fariña to rodzina trudniąca się uprawą winorośli od kilku pokoleń. Manuel (senior) wykonując badania terroir winnic w regionie powiększył swój areał do przeszło 300 hektarów. Najzwyczajniej odkupił od rolników działki, które uznał za najlepsze. Około 10 lat temu postanowił podzielić swoje winogrady na 16 autonomicznych parceli. Na niektórych z nich winogrona rodzą prowadzone "na głowę" grubo ponad stuletnie winorośle tempranillo, które przetrwały czasy wielkiej plagi filoksery. Jednak nie tylko one są oczkiem w głowie producenta.
Wiele parceli z młodymi nasadzeniami winorośli charakteryzuje specyfika terroir. Każdą z nich cechuje odmienne ukierunkowanie i nachylenie stoku, a także rodzaj podłoża. W ten sposób Bodegas Fariña tworzy wina uwypuklające nie tyle szczep z którego są robione, ale przede wszystkim "firmujące" miejsce z którego pochodzą. Z siłą z jaką oddziałuje na winomanów marka Fariña, wyłania się obraz nowej linii win nie tylko w ramach portfolio winiarni, ale także w D.O. Toro.
Co ciekawe, producenta z Casaseca de las Chanas nie powinno się nazbyt identyfikować z D.O. Toro. Nie licząca nawet 500 mieszkańców gmina znajduje się poza obszarem obejmowanym przez apelację. To powód, dla którego na większości kontretykiet win Fariña zamiast D.O. Toro znajdziecie jedynie oznaczenie geograficzne Vino de la Tierra de Castilla y León. I to właśnie wino z gamy Modernas Tradiciones niebywale przypadło mi do gustu. Mascaradas jest odmianowym tempranillo skrojonym w zupełnie innym stylu niż mniej lub bardziej klasyczne wariacje w temacie apelacyjnego tinta de Toro. Szczuplutkie i rześkie. Uwodzące pięknym owocowym aromatem, ledwie muśnięte nutkami zaczerpniętymi z amerykańsko-francuskiej beczki. Pije się z wielką rozkoszą, szybko lecz nie bez refleksji.
Jednym z największych wyzwań producenta jest zrobienie wielkiego wina białego. Tak, właśnie tam gdzie wszyscy patrzą łakomym okiem wyłącznie w stronę czerwonego tempranillo vel tinta de Toro. Manuel zdradza, że jego premiera jest całkiem blisko. Wybór padł na szczep malvasía, w regionie uprawiany od przynajmniej kilku dekad. Jego znaczenie zredukowano tam do podnoszenia kwasowości czerwonych win na bazie tempranillo. Bodegas Fariña dotychczas sprawdziło jego potencjał w białym winie z linii Colegiata. Teraz malvasía ma wysunąć się zdecydowanie na pierwszy plan. Chodzi o znacznie więcej niż uwypuklenie zalet aromatycznego owocu. Ten, właśnie w regionie w którym działa producent, jest ponoć inny niż spotykany w pozostałych częściach Hiszpanii. Mniej aromatyczny, z dobrą naturalną kwasowością, zbierany w mocno zaawansowanym stopniu dojrzałości. Wino, dzięki dojrzewaniu nad osadem z drożdży w drewnianych kadziach, ma mieć wspaniale złożony bukiet, być krągłe i świetnie ewoluować w butelce.
Rodzina Fariña swoje wyzwania nie ogranicza jedynie produkcji win we własnej bodedze. To, czego dokonał Manuel wskrzeszając regionalne winiarstwo i przewodnicząc radzie apelacji w jej pierwszych latach istnienia, miało jedynie dać mocny impuls dla innych winiarzy. Manu uważa, że nadszedł odpowiedni moment by pójść za ciosem. Nie tylko drążyć w nieskończoność wątek tinta de Toro, ale nadać tamtejszemu winiarstwu nowy i jasno określony kierunek.
Dla winomana nie mniej liczy się teraźniejszość. Nie omieszkałem więc zapytać Manuela o to, czego można spodziewać się po ostatnich rocznikach win z D.O. Toro. Tutaj oczywiście nie sposób było uniknąć tematu tinta de Toro. Roczniki tempranillo w "byczym regionie" na tle innych denominacji są ponoć niespotykanie stabilne, w znakomitej większości bardzo dobre. Tyle, że 2016 ma być bliski perfekcji. Zima była wilgotna, a lato gorące i bardzo długie. Nie przytrafiły się ekstrema pogodowe (susza, grad, silny mróz), a winogrona nie dojrzewały nazbyt szybko do momentu zbiorów. Z łatwością można było zrobić wina z odpowiednio wysoką kwasowością i niezbyt dużym alkoholem. Manu zapewnia, że długo pozostaną świeże, z idealnie skoncentrowanym owocem, a na dodatek będą pięknie dojrzewać w butelce. W Bodegas Fariña ostatnio zrobiono dużo win młodych, w przypadku czerwonych nierzadko z zastosowaniem maceracji węglowej w procesie ich fermentacji. Nawet białe i różowe z rocznika 2016 jedynie krótki czas gościły w magazynach winiarni. Zbiory w 2017 nie będą już takie dobre. Zima była mroźna, ze skąpą ilością opadów, a latem winoroślom dała się we znaki susza. Czas więc by delektować się tym co jest i wyczekiwać kolejnych winnych rewolucji rodziny Fariña...
Piotr Bartoszewicz