Rozkwit winiarstwa na Majorce nastąpił w czasach starożytnych, tak jak w większości terytoriów sąsiadujących z Morzem Śródziemnym. Uprawę winorośli wprowadzili tam Rzymianie w II wieku przed naszą erą, po tym jak archipelag Wysp Balearyjskich został odbity z rąk piratów przez wojska pod rozkazami Kwintusa Cecyliusza Metellusa. Produkcja wina miała się na Majorce dobrze nawet podczas trzech stuleci panowania Maurów (X-XII w.). Nic dziwnego, że po zdobyciu wyspy przez armię Jerzego I Aragońskiego i zaprowadzeniu tam chrześcijańskich porządków znalazło się wielu chętnych do jej zasiedlenia. Monarcha ochoczo rozdawał koncesje na produkcję wina, na które nie było problemów ze zbytem. Baryłki wypełnione szlachetnym trunkiem najpewniej ładowane były na okręty zawijające do majorkańskich portów w celu uzupełnienia zapasów słodkiej wody i żywności.
Później dla winiarzy z Majorki nastały czasy prosperity, aż do ostatniej dekady XIX wieku czyli dotarcia na wyspę plagi filoksery. Tylko nieliczni rolnicy zdecydowali się pozostać przy uprawie winorośli. Większość plantatorów w starych winogradach posadziła migdałowce, figowce, cytrusy lub zboża. Później nastąpił boom globalnej turystyki, który nakłonił wielu do porzucenia rolniczego fachu. Chociaż winiarska tradycja wśród mieszkańców Majorki mocno podupadła, nigdy nie została przez nich zapomniana. Obserwując sukces "odrodzonych" regionów winiarskich kontynentalnej Hiszpanii uwierzono tam, że wino może znowu być sposobem na dobry biznes. W 1991 roku powstała pierwsza winna apelacja D.O. Binissalem, 10 lat później druga D.O. Pla i Llevant.
By dotrzeć do winnic na Majorce, nieważne w którym nadmorskim kurorcie wypoczywamy, wystarczy krótka przejażdżka samochodem w głąb wyspy. Krajobraz zmienia się tam gwałtownie, ponieważ wzgórza ustępują miejsca rozległym równinom. Jego monotonię łagodzą majaczące w oddali skaliste wzniesienia gór Serra de Tramuntana oraz tętniącego zielenią lasów masywu Serres de Llevant. Interior wyspy to tereny typowo rolnicze, w znacznej części podporządkowane uprawom winorośli.
W najbardziej rozpoznawalnym wśród winomanów regionie Majorki czyli Binissalem, winny przemysł koncentruje się w okolicach miejscowości takich jak Binissalem (niecałe 30 km z Palmy, skąd można dojechać podmiejskim autobusem), Sencelles i Consell. Wina z oznaczeniem apelacji D.O. Pla i Llevant wytwarza się w praktycznie w całej południowo-wschodniej połówce wyspy, szczególnie w trójkącie Manacor-Sineu-Felanitx. Winorośl można napotkać w praktycznie każdej części Majorki, nawet na stromych zboczach Serra de Tramuntana. Wielu winiarzy wytwarza też bardzo dobre wina jedynie z oznaczeniem ich geograficznego pochodzenia (Vi de la terra Mallorca), gdyż nie spełniają kryteriów narzuconych przez obydwie apelacje.
W regionie Binissalem, mocno ograniczonym przez wielkość terytorium na którym mogą znajdować się winnice, funkcjonuje ledwie 13 winiarni zrzeszonych w apelacji. Robią ciekawe wina wyróżniające się smakiem, który trudno pomylić podczas degustacji w ciemno. Wszystko za sprawą endemicznych majorkańskich szczepów, które muszą stanowić odpowiedni procent w kupażach z innymi.
Zwiedzając którąkolwiek z winiarni butelkujących trunki z kontretykietą D.O. Binissalem przyjdzie nam próbować białych win robionych w połowie na bazie fermentacji gron znanych pod nazwą prensal blanc lub moll. Niektórym mogą one nieco przypominać pinot grigio, a czasem nawet rieslingi z najcieplejszych regionów świata. Tamtejsi winiarze w blendach z prensall blanc zwykle stosują niewielki procent chardonnay albo moscatell. Są to wina do picia raczej "bez okazji", niż pasujące do wystawnych kolacji. Dużo więcej emocji potrafią wykrzesać tamtejsze wina czerwone. Ich podstawą w przynajmniej trzeciej części musi być endemiczny szczep manto negro. Nie jest to przyjazna winemakerom odmiana gdyż daje wina skąpe w kolor i mało strukturalne. Mają za to dużo alkoholu i dobrze leżakują w dębowych beczkach. Dobry efekt daje mieszanie ich z popularnymi szczepami takimi jak syrah, cabernet sauvignon czy merlot. Takie blendy to już wina "pełną gębą". Są pełne, dojrzałe, skoncentrowane, złożone i świetnie zbalansowane. Reasumując, eleganckie i dające dużo radości. Nie są wcale tanie, gdyż za flaszę najczęściej trzeba zapłacić ponad 10 €.
Wjeżdżając do miasteczka Binissalem od strony Palmy oczom ukazuje się wielki areał winnic, a wraz z nim budynki należące do winiarni Bodegas José L. Ferrer. Ze swoimi 120 ha winogradów to prawdziwy gigant, nie tylko w skali Majorki. Powstała w 1931 roku bodega oferuje wina w pięciu seriach, nie wliczając okazjonalnych flaszek należących do tzw. special editions. Przy takiej rozpiętości portfolio poglądowa degustacja to karkołomne zadanie. We flagowej gamie José L. Ferrer znajdziecie między innymi Blanc de Blancs (100% prensall blanc) oraz rzucające się w oczy w niemal każdym majorkańskim sklepie czerwone Crianza. Mimo dużego kompleksu enoturystycznego i degustacji w połączeniu z regionalną gastronomią, wina w Binissalem warto posmakować gdzieś indziej.
Samo Binissalem nie olśniewa na tyle by zaliczyć je do turystycznych atrakcji Majorki. Trudno tam znaleźć choćby jedną restaurację lub bar, w których serwowane jest dobre regionalne jedzenie. Przy głównym placu miasteczka znajduje się neogotycki kościół z wysoką dzwonnicą. Tuż przed nim zobaczyć można pomnik przedstawiający mężczyznę i kobietę podczas swojej codziennej pracy. Oczywiście łatwo odgadnąć o co chodzi. Tradycyjne zajęcia mieszkańców Binissalem od wieków związane były z niczym innym jak winiarstwem.
Rodzinny projekt o nazwie Vins Nadal (1932) liczy sobie niemal dokładnie tyle samo lat co Bodegas José L. Ferrer. Do regionalnego winiarstwa wnosi jednak dużo więcej kreatywności. Obecnie zarządza nim Esperanza Nadal, która nie jest jedynie dobrym winemakerem. Odwiedzając winiarnię położoną w centrum Binissalem można odkryć perfekcyjną fuzję wina i współczesnej sztuki skupionej wokół jazzu i malarstwa. Rodzina Nadal, tak jak wielu miejscowych winiarzy przywiązuje wielką wagę do ekologicznych aspektów winiarstwa. Polega ona na ograniczaniu emisji dwutlenku węgla do atmosfery, braku ingerencji w naturalne terroir czy też rezygnacji z używania syntetycznych korków. Minimalistyczny design etykiet win z gamy Albaflor może odrobinę zwodzić. Technicznie są bardzo przemyślane, a przy tym w pełni oddają specyfikę terroir miejscowych winnic.
W Binissalem warto trafić szczególnie do jednego miejsca. To winiarnia znajdująca się na zupełnie przeciwnym biegunie winiarstwa niż te zglobalizowane. Misją bodegi Ca’n Novell (1932) mieszczącej się przy ulicy Carrer de Bonaire 17 jest obnażenie grzechów powszechnych wśród wielu współczesnych producentów. Andreu Villonga uważa, że w dzisiejszych czasach cena, którą płacą klienci za wina to pochodna zbyt wielu dodatkowych czynników niekoniecznie idąca w parze z jakością samego trunku. Są przecież koszty związane z "wpisowymi" do rozmaitych organizacji, wyszukanymi projektami etykiet, marketingiem, transportem i wiele innych.
Przekraczając progi Ca’n Novell niektórzy mogą doświadczyć swego rodzaju déjà vu, a raczej wrażenia że dawno temu czas stanął tam w miejscu. Zakup win tego producenta odbywa się wyłącznie na miejscu. Winiarnia wzięła na siebie recykling butelek, które ponoć w przypadku ich samodzielnego zakupu przez wyspiarskie bodegi kosztują 60 eurocentów za sztukę. Dzięki temu Andreu sprzedaje swoje wina w cenie nieprzekraczającej 3 € za litr. W bodedze pod ścianą stoją wielkie drewniane beczki gotowe do napełniania butelek, szklanych gąsiorków oraz plastikowych kanistrów. Zamiast degustacji przy błyszczących stołach można smakować wina na stojąco lub przycupnąwszy na skromnych krzesłach.
Celler Tianna Negre zlokalizowana już poza miejską zabudową Binissalem stawia na nowoczesność, Wina, chociaż prezentują podobny pułap cenowy co trunki z Bodegas José L. Ferrer, są dużo bardziej finezyjne. Tianna Negre to projekt rodziny Morey-Garau, która posilając się wielopokoleniowym doświadczeniem w winogrodnictwie własną produkcję uruchomiła dopiero w 2007 roku. Kilka lat wcześniej rozpoczęli nabywanie winnic w okolicach Binissalem (do dziś zgromadzili ponad 50-hektarowy areał), początkowo wytwarzając wina w garażu przyjaciela. W 2007 roku przenieśli produkcję do budynków zaprojektowanych przez Xiscę Morey. Tym co bardzo rzuca się w oczy jest szwajcarska precyzja dostrzegalna w każdym detalu projektu Tianna Negre. Hale produkcyjne i pomieszczenia do starzenia win w dębowych beczkach zaopatrzone w najnowocześniejszy sprzęt wyglądają niczym do oddane użytku ledwie przed kilkoma miesiącami. Przestronne pomieszczenie do degustacji win jest funkcjonalne i eleganckie. Wewnątrz można zobaczyć kolekcję zabytkowych motocykli, owoc pasji odziedziczonej po ojcu i dziadku przez Xaviera - obecnego szefa bodegi.
W winach Tianna Negre regionalny sentyment widać głównie na etykietach gamy Ses Nines, na których matka Xisci i Xaviera bawi się ze skakanką wśród dzieci z rodzinnej wioski Consell. Są ultranowoczesne i świetnie ułożone. Białe Ses Nines Selecció 07/9 oraz Tianna Bocchoris Blanc nie dają w sobie poczuć rustykalności prensal blanc. Są skoncentrowane, długie, idealnie zaokrąglone francuską beczką. Czerwone Tianna Bocchoris Negre, Ses Nines Selecció 07/9 oraz Tianna Negre to wina pociągające, bardzo treściwe, potrafiące wydobyć z manto negro i pozostałych szczepów to co najlepsze. Warto spróbować różowego Vélorosé, które swój mający niewiele wspólnego z różem kolor zawdzięcza niedostatkowi czerwonego barwnika zawartego w skórkach winogron manto negro. Poza tym to wino o niespotykanym nosie, orzeźwiające, z pięknie ewoluującym smakiem.
W należącym do regionu Binissalem znajduje się winiarnia, która stanowi prawdziwą gratkę dla miłośników enoturystyki. Bodegues Ribas założona w 1711 roku to trzecia najstarsza z działających nieprzerwanie do dziś winiarni w całej Hiszpanii. Starsze to Codorníu z okolic Barcelony (1551) i Chivite z Nawarry (1647). Zwiedzając majorkańską winiarnię w Consell poznaje się historię rodziny Ribas związaną z winiarstwem już w czasach średniowiecznych oraz działające na wyobraźnię wnętrza. Ponadto sama degustacja win producenta również posiada niebagatelną oprawę. Naszym osobistym faworytem jest czerwone Ribas Negre, za swoją niebywałą lekkość i harmonię. Jeśli dałoby się zamknąć obraz Majorki w butelce wina, byłaby to zapewne właśnie taka flaszka.
Region winiarski Pla i Llevant jest znacznie bardziej rozproszony pod względem terytorium i skupia dużo większą ilość winiarni działających w ramach tamtejszej apelacji. Dotarcie do ciekawych winiarni wymaga więc wcześniejszego rozeznania odnośnie tego, co oferują tamtejsi producenci. Za wytwórcę najlepszych białych win z Majorki uznawany jest enolog Miquel Gelabert (Vins Miquel Gelabert). Dysponując zaledwie 9-hektarowym areałem winnic na 10 odrębnych parcelach rozrzuconych po terytoriach gmin Manacor, Felanitx i Petra uprawia 30 odmian winorośli. Wina produkowane są tam w prawdziwie butikowych ilościach i dopracowane pod każdym względem. By się o tym przekonać warto skosztować białego Golós (blend moscatel, riesling, viognier i endemicznego giró blanc) oraz wspaniałego Chardonnay Roure. Bodega, mieszcząca się w samym centrum miasta Manacor, niekoniecznie jest miejscem ukierunkowanym na enoturystyczną działalność. Można za to wynająć letniskowy dom w pobliżu jednej z jego malowniczych winnic, skąd niedaleko jest do najpiękniejszych dzikich plaż majorkańskiego wybrzeża (Cala Varques).
Autentyczność winiarstwa w regionie Pla i Llevant odnajdziecie zwiedzając winiarnię prowadzoną przez sympatyczną enolog Pilar Oliver. Gołym okiem widać tam jego transformację na przestrzeni ostatnich lat. Budynek starej bodegi Miquel Oliver mieści się w niewielkim miasteczku Petra. Tuż poza jej granicami znajdują się winnice oraz zupełnie nowe pomieszczenia produkcyjne wraz salą do degustacji. Nie brakuje tam mini-atrakcji dla dzieci. Jeśli chodzi o wina Miquel Oliver to pozbawione są jakiejkolwiek schematyczności, bardzo indywidualne i ultranaturalistyczne. Podobnie jak wnętrza winiarni oraz winnice, w których ewolucję widać w każdym kwadratowym metrze. Grzechem jest nie spróbować wytrawnego muskata (Muscat Original), czy też odrobinę bordoskiego merlota Aía.
Piotr Bartoszewicz