Pozaldez to wioska odległa niewiele ponad pół godziny drogi samochodem od Valladolid, stolicy hiszpańskiej prowincji, która jako jedyna może pochwalić się posiadaniem w swych granicach aż czterech winnych apelacji. Zaledwie kwadrans dzieli ją od miejscowości Rueda, którą w dzisiejszych czasach śmiało można nazwać stolicą białego wina w Hiszpanii.
Eduardo Lorenzo Heras, z którym rozmawiałem jest szefem eksportu rodzinnej winiarni Bodegas Félix Lorenzo Cachazo z D.O. Rueda. To zarazem reprezentant siódmego pokolenia winiarzy w rodzinie Lorenzo. Według Eduardo wina z tego regionu jeszcze w latach 70-tych XX wieku nie miały nic wspólnego z tymi wytwarzanymi obecnie. Dawniej liczył się alkohol i siarczyny, nikt wówczas nie myślał o ich wymyślnym bukiecie czy świeżości. W winogradach królował plenny, niearomatyczny szczep palomino fino. Niewiele brakowało by tamtejszy autochton, verdejo, niemal zniknął z mapy hiszpańskich upraw winorośli.
Trzydzieści kilka lat temu na terenach wytyczających granice obecnej apelacji D.O. Rueda winiarnie posiadało zaledwie ośmiu profesjonalnych producentów. Swoją bodegę miał tam Marques de Riscal, miał ją również ojciec Eduarda, Félix Lorenzo Cachazo. Pojawiła się idea uformowania pierwszej apelacji na terytorium wspólnoty autonomicznej Kastylia i Leon. Producenci od samego początku świadomi byli tego, że bez najwyższej jakości win zbyt wiele nie zwojują. Niewątpliwie ich sprzymierzeńcem był kontynentalny klimat mesety. Stanowiska leżące na wysokościach 700-800 m n.p.m. gwarantowały długie, surowe zimy oraz suche i upalne lata. Winorośl, której korzenie poszukiwały wody głęboko w gruncie odpłacała się owocem o idealnej równowadze cukru i kwasowości. Trzeba było jedynie znaleźć tę właściwą. Palomino poszło w odstawkę, czarnym koniem została niemal wyrugowana z winogradów winorośl verdejo. Wybór nader ryzykowny okazał się strzałem w dziesiątkę. Dziś producentów wytwarzających verdejo w D.O. Rueda jest prawie setka. Ponoć w Holandii są to najczęściej kupowane wina białe. W Hiszpanii, w której jeszcze trzydzieści lat temu pito prawie wyłącznie wina czerwone, białe verdejo z denominacji Rueda ma piętnastoprocentowy udział w sprzedaży detalicznej.
Bodega Félix Lorenzo Cachazo to jeden z głównych graczy na winiarskim rynku w D.O. Rueda. Ponad połowę butelkowanych win eksportuje do dwudziestu krajów na czterech kontynentach, jest liderem jeśli chodzi o eksport do Niemiec. W D.O. Rueda podczas winobrania dominuje mechaniczny zbiór gron, tylko mniej niż 10% zbieranych jest ręcznie. Owoce z 25 hektarów parceli należących do Félix Lorenzo Cachazo w 30% trafiają do skrzynek w sposób manualny. To najstarsze na świecie winorośle verdejo, ze względu na swoją wiekowość prowadzone "na głowę".
Eduardo z dumą mówi o rodzinnym "verdejo prefiloxérico" pokazując zdjęcie ojca z sędziwymi krzewami w tle. Plaga filoksery, która nawiedziła europejskie winnice pod koniec XIX wieku oszczędziła winorośl w okolicach Pozaldez. Skutecznym remedium okazała się piaszczysta gleba, która uniemożliwiła mszycy wędrówkę ku korzeniom roślin.
Bodegas Félix Lorenzo Cachazo to spora, rodzinna winiarnia. Logiczne jest więc, że do wytwarzania 1.100.000 butelek win rocznie potrzebuje skupować grona od rolników. Eduardo zapewnia, że jakość win gwarantuje skrupulatna kontrola 200 ha winnych parceli należących do sąsiadów. Wystarcza do tego ustna umowa z zaprzyjaźnionymi od pokoleń winogrodnikami oraz sprawowanie pieczy nad ich winnicami, decydowanie o czasie przycinania krzewów czy momencie nawadniania w porze letniej suszy.
Do pokoleniowej zmiany warty w charakterze winemakera przygotowywana była siostra Eduarda, Ángela. Ponoć naraziła się ojcu do tego stopnia, że ten gotów był pozbawić ją strategicznego etatu w rodzinnej firmie. Kością niezgody miała być linia odmianowych win na bazie gron szczepu savignon blanc. I bynajmniej nie chodziło tylko o nowoczesny design butelek. "Sauvignon blanc. Co to jest sauvignon blanc?", miał zapytać córki Pan Félix. Ángela dopięła swego, chociaż silny tradycjonalizm bodegi objawia się tym, że wciąż nie wytwarza się w niej popularnych w D.O. Rueda blendów verdejo z sauvignon blanc. Eduardo z ewidentną nutą humoru skarży się, że jak ognia boi się pytań ze strony ojca lub siostry o swoje ulubione wino. Zapytany przeze mnie wskazuje na musujące verdejo przechodzące drugą fermentację w butelce. Guía Peñín (hiszpański katalog branżowy) uznał to wino za najlepsze z musujących, wytwarzanych poza granicami apelacji D.O. Cava.
A teraz trochę o winach, które miałem okazję próbować podczas degustacji w warszawskiej restauracji Cafe 12/6, zorganizowanej przez ich importera - firmę deSabor. Na "pierwszy ogień" poszła butelka Larrúa, kupaż 60% verdejo i 40% viura (macabeo). To tzw. entry level winiarni z Pozaldez, bardzo wstrzemięźliwy w treści, jednak bez wątpienia przyjemny. Druga z otwartych butelek to Carrasviñas, odmianowe verdejo wytwarzane częściowo z gron zbieranych z ponad 140-letnich krzewów. Bardzo dobre, mój zdecydowany faworyt. Ostatnia flaszka flirtowała ze wzrokiem przybyłych na degustację od samego początku. To enologiczny autograf siostry Eduarda - 100% sauvignon blanc o nazwie Mania. Łatwo domyślić się, że zaskarbił sympatię większości zgromadzonych przy degustacyjnym stole dam. Faktycznie, nosa temu winu mogłyby pozazdrościć perfumy Chanel Nº 5, usta eksplodują śmiałym lecz zmysłowym pocałunkiem. Wino na wskroś kobiece, w języku Cervantesa "vino femenino". Moje "machismo" pozostało niewzruszone, siostra Eduarda raczej nie będzie mi miała tego za złe. Czy to wiążąca zapowiedź siódmego pokolenia win z Pozaldez w białym, winnym regionie D.O. Rueda?
Piotr Bartoszewicz