W trakcie urlopowania na Majorce znalazłem czas na zwiedzenie kilku winiarni. Pierwszą z nich była bodega Miquel Oliver. Aktualnie wytwarzanie win tego producenta odbywa się w budynku leżącym jakiś kilometr poza granicami wioski Petra, niemal w samym centrum wyspy. To tereny równinne, położone na niewielkiej wysokości nad poziomem morza. Dopiero gdzieś w oddali majaczą skaliste szczyty pasma Sierra Tramuntana.
Niespełna trzytysięczna Petra dla turystów szukających wrażeń jest raczej nudna. Kilka uliczek przecinających kamienną zabudowę wsi i gotycki kościół to zbyt mało by pokusić się o spędzenie tam choćby godziny. Zdecydowanie bardziej można polecić wizytę na pobliskim wzgórzu z pięknym klasztorem Santuario de Bonany, które jest prawdopodobnie najlepszym miejscem na podziwianie krajobrazów majorkańskiego interioru. Największą atrakcją Petry są wnętrza starej winiarni, wzniesionej w 1868 roku i nabytej przez rodzinę Oliver w 1912 roku. Tam dla większości enoturystów zaczyna się przygoda z winami producenta związanego z winną apelacją D.O. Pla i Llevant.
W murach współczesnej bodegi ugościła mnie Pilar Oliver, reprezentująca czwarte pokolenie rodzinnej firmy. Niegdyś majorkańskie winiarnie znajdywały się bezpośrednio w miejscowościach, tak jak "muzealna" Bodega Antigua z centrum Petry. Winiarz był tym, który wytwarzał wino z winogron skupowanych od okolicznych rolników. Tak też robił założyciel winiarni - Melchor Oliver, który był pradziadkiem Pilar. Jeszcze w czasach młodości jej ojca (Miquela, którego imię widnieje w nazwie bodegi) ludzie pili znacznie więcej wina niż obecnie. Tyle tylko, że nie przywiązywali zbyt wiele wagi do jego jakości.
Dzisiaj porządny winemaker musi być również po części winogrodnikiem, osobą która skrupulatnie zarządza tym co się dzieje w winnicy. Pierwszy winograd, którego właścicielem stała się rodzina Oliver nazywa się Ses Ferritges. W 1991 roku nasadzono tam winorośl merlot. Później nabyli kolejne parcele na terenach leżących w gminach Petra, Felanitx i Manacor. Znajdują się tam młodsze nasadzenia innych odmian vitis vinifera.
Wszystkie parcele bodegi Miquel Oliver zawierają się w obrębie regionu winiarskiego Pla i Llevant. Gleby są tam gliniaste, niekiedy mieniące się wręcz rudą barwą na skutek znacznej zawartości żelaza, tak jak Ses Ferritges. To właśnie wyróżnia je na tle innego regionu winiarskiego Majorki którym jest Binissalem, gdzie gleby są mocno kamieniste, a podłoża bardziej wapienne. Glina dobrze przepuszcza wodę, która w winnicach Miquel Oliver osiada na głębokości niecałego metra. Dalej jest żwir oraz nieprzepuszczająca ciecz warstwa skalna. W zależności od głębokości podłoża winorośle nasadzane są w odpowiednich odstępach.
Jednym z zagrożeń dla roślin w Pla i Llevant jest letnia susza. Rada regulacyjna apelacji pozwala na okresowe nawadnianie upraw, przez co systemy zraszania widoczne są w niemal każdym winogradzie. Tej zimy na Majorce padało bardzo dużo, najprawdopodobniej więc nawadnianie winnic nie będzie konieczne, niezależnie od tego jak długotrwałe będą upały do momentu tegorocznego winobrania.
Dużo większym niż susza zagrożeniem dla winorośli jest wyspiarska wilgoć powietrza niesionego na Majorce przez morską bryzę. To właśnie powód dla którego raczej nie znajdziecie tam winnych krzewów prowadzonych na głowę, co faworyzuje suchy klimat płaskowyżów kontynentalnej Hiszpanii. Aby liście uprawianych na Majorce winorośli nie zostały zainfekowane przez zalążki różnych pleśni, muszą mieć zapewnioną doskonałą cyrkulację powietrza. Winne łozy oplatają więc szeroko rzędy drutów, które rozciągnięte są pomiędzy słupkami. Przed każdym szpalerem wsadzona jest róża. To naturalny system wczesnego ostrzegania przed nadchodzącą plagą. Jeśli zostanie zainfekowany kwiat, w ciągu kilku kolejnych dni choroba najpewniej pojawi się na winoroślach. Dzięki temu winogrodnik będzie mógł odpowiednio wcześnie zareagować i uchronić się przed utratą części plonów.
Trudno dostrzec jakąkolwiek preferencję winiarni Miquel Oliver w odniesieniu do uprawianych odmian winorośli. W winogradach mają ich ogromny wybór, zarówno tych endemicznych dla Majorki, kontynentalno-hiszpańskich i międzynarodowych. Pilar szczególnym sentymentem darzy merlot z winnicy Ses Ferritges. Winiarnia posiada rzecz jasna spory areał autochtonów: biały prensal blanc oraz czerwone callet i fogoneu. Odmianową obfitość winnic uzupełniają dwa muskaty (aleksandryjski oraz moscatel de Frontignan), viognier, manto negro, giro, syrah, cabernet sauvignon i tempranillo. Znany z dobrej adaptacji w kontynentalnym lewancie Hiszpanii monastrell nie przyjął się. Winogrona w fazie pełnej dojrzałości miąższu nie posiadają w skórkach wystarczająco dużo koloru.
Wśród nowych winnic wzniesiono obecne hale produkcyjne winiarni Miquel Oliver. Inwestycja sporego kapitału wymagała dobrego planu. Jednym z dylematów była między innymi architektura budowli, designerska lub prosta. Zwyciężyła ta druga, dzięki czemu rodzina Oliver mogła zaopatrzyć winiarnię w dobry, nowoczesny sprzęt. Według Pilar najważniejsze i tak jest to, co dzieję się poza produkcyjnymi murami. Jeśli do winiarni trafią dobre winogrona, będzie szansa robić z nich smaczne wina. Jeśli owoc będzie kiepski, można zapomnieć o całej reszcie.
W przypadku win dojrzewających w beczkach, w winiarni przywiązuje się dużą uwagę przy doborze odpowiedniego dębu. Mają tam baryłki wielu rodzajów (francuskie - ok. 75% wszystkich, amerykańskie, węgierskie, bałkańskie czy syberyjskie), od kilku producentów, o różnych stopniach wypalenia, nie starsze niż 5-letnie. Pracując nad każdym winem Pilar dobiera je "w ciemno". Często bywa tak, że te najtańsze beczki okazują się bardziej odpowiednie od tych droższych.
Tuż przy budynku nowej winiarni znajduje się rządek młodych winorośli. To pojedyncze krzewy reprezentujące wszystkie szczepy, z których wytwarzano wina na Majorce w ostatnim stuleciu. Niektóre z nich są dziś prawie kompletnie nieznane. Wszystkie te krzewy są prowadzone są według systemu stosowanego na wyspie jeszcze 50 lat temu. Łozy pojedynczej rośliny przywiązuje się do wbitego w ziemię kija. Zwiedzający winiarnię w trakcie krótkiego spaceru po świecie wina na Majorce mogą zobaczyć jak wygląda krzew każdej odmiany, a w okresie winobrania nawet skosztować jej winogron.
Największą niespodzianką w winiarni jest jej część przeznaczona dla... dzieci. Stoją tam stalowe kadzie fermentacyjne w "rzemieślniczy" sposób przemalowane na postaci ze znanych kreskówek. Jest tam także namalowana na ścianie miara, która pozwala w bardzo uproszczony sposób ocenić gotowość do spożywania win. Do 150 centymetrów wysokości plażowa piłka, powyżej kieliszek czerwonego trunku. Pilar uważa, że ludzi należy kształcić w zakresie znajomości wina już w dzieciństwie i ma na to sposób. Można się z nią zgadzać lub nie. Na pewno jej wynalazek nieco osłodzi najmłodszym wizytę w winiarni wraz z rodzicami. Niepełnoletni mogą nawet wziąć udział w samej degustacji. Są fazy oceny wzrokowej wina w kieliszku i analiza jego zapachu. Oczywiście pominięty zostaje etap związany ze smakowaniem trunku.
Nadszedł wreszcie czas gdy mogłem skosztować win. Szczerze mówiąc byłem dosyć mocno zaskoczony ich stylem, absolutnie niespotykanym we flaszach produkowanych na Półwyspie Iberyjskim. Po pierwsze spodziewałem się w nich więcej lekkości, a znalazłem sporo materii, soczystości i alkoholu. Ten ostatni ponoć jeszcze kilka lat temu stanowił dla tutejszych winemakerów spory problem. Winom z Majorki trudno było osiągnąć jego poziom nawet rzędu 11 %. Dzisiejsze wina z bodegi Miquel Oliver mają go w większości 14 do 15 %. Według Pilar to efekt ocieplenia klimatu. Z tego powodu nie nasadzano dawniej szczepów międzynarodowych. Obecnie syrah, merlot czy cabernet sauvignon z Majorki mają już wystarczająco dużo koloru, struktury i garbników. W przypadku winifikacji odmian endemicznych czasem trzeba się natrudzić, żeby "zbić" alkohol poniżej 15 %.
Wśród białych degustowałem Son Caló Blanc16 (odmianowe prensal blanc, dosyć proste ale obficie raczące brzoskwiniowo-cytrusową krzepkością) i świetny, w pełni wytrawny muskat (kupaż muscat de Alejandría i muscat de Frontignan nie do podrobienia, doskonale zbalansowany, z ustami innymi niż sugeruje bardzo zwodzący, kwiatowy nos). Były także dwa wina różowe: Son Caló Rosat 2016 (kupaż callet i fogoneu, nieskomplikowane, z jagodowo-jeżynowym nosem) i Alegría Merlot (pachnące dojrzałymi malinami i polnym kwieciem, usta strukturalne, długie i zadziorne).
Degustujący pięć czerwonych win napotka dalszą różnorodność. Pierwsze jest jeszcze w miarę przewidywalne. Son Caló Negre16, kupaż callet i fogoneu, zachwyca gęstą barwą i wyrazistym owocowym bukietem. W ustach sporo soczystości, orzeźwienia, rustykalnych tanin oraz alkoholu. Kupaż callet, manto negro i fogoneu dojrzewający 11 miesięcy w amerykańsko-francuskich baryłkach czyli Mont Ferrutx 2012 kompletnie zbija z majorkańskiego tropu. Stylem przypomina wina z katalońskich DOQ Priorat lub DO Montsant - kompotowe, nawet odrobinę likierowe czerwone i czarne owoce, soczystość, sporo tanin i porządna długość. Ses Ferritges to kupaż endemicznego callet z międzynarodowymi syrah, merlot i cabernet sauvignon - w kieliszku ukazujące ciemnowiśniową, prawie nieprzejrzystą barwę, w aromacie z bogatą kompozycją czarnych owoców, przypraw i dębowych nut, na podniebieniu pełne, krągłe, z aksamitnymi garbnikami. Syrah 2014 najlepsze ma przed sobą, póki co aromat ciepły i owocowy, w ustach sporo materii i pikantnych przypraw. Na koniec podejrzewam że najbardziej osobiste wino Pilar. Aía to skrót od imion jej matki, czyli od Ana María (podobno tak na nią wołali wujowie obecnej enolog). Merlot z rocznika 2012, o wiśniowo-rubinowej barwie, intensywnym aromacie czerwonego owocu i kwiatów, soczyste, długie i bardzo świeże. Zmysły winomana zamiast pozostać na równinach interioru Majorki kierują wyobraźnię daleko, gdzieś w stronę biegu francuskiej Żyrondy.
Piotr Bartoszewicz