Jest najprawdopodobniej najbardziej utytułowanym polskim sommelierem, na pewno najbardziej rozpoznawalnym. Oficjalnie i prywatnie to osoba otwarta, tryskająca humorem. O wielkich winach mówi bez zadęcia, o tych małych z szacunkiem należnym zarówno im twórcom jak i odbiorcom. Miałem przyjemność zawitać z nim do pewnych winiarni oraz restauracji w Hiszpanii, odkryć tam kilka ciekawych win i dowiedzieć się od Hiszpanów, że kałamarnica nie należy do owoców morza (marisco) tylko do ryb (pescado). Zgodził się udzielić mi wywiadu na temat win hiszpańskich. Kto? Tomasz Kolecki-Majewicz, Mistrz Polski Sommelierów 2007/2008/2009/2010. Prezentujemy wywiad z człowiekiem, dla którego wino to coś więcej niż pasja.
Pierwsze wino hiszpańskie, na którego punkcie oszalałeś?
Pierwsze, które zrobiło na mnie wielkie wrażenie? Tego raczej już nie pamiętam. Takie natomiast, które dobrze pamiętam to Viña Tondonia. Biała Viña Tondonia Gran Reserva. Piękne wino. Najstarsza, jaką piłem miała 19 lat. Sprawiła się bardzo dzielnie. A ostatnie wino tego producenta, które piłem, to Reserva 2004. 10 lat od zbiorów a owoc wciąż żywy.
Co powiesz o trunkach zza miedzy López de Heredia Viña Tondonia, winach Muga z Haro?
To była pierwsza Rioja do której miałem sentyment. Ale i pierwsza Rioja do której straciłem sentyment… Dziś cieszę się z nich, tak jak w wielu innych.
A czy udało ci się coś ostatnio odkryć? Oczywiście hiszpańskiego, wyjątkowego.
To było wino z Rías Baixas. Szkoda, bo nie pamiętam producenta. Pojechaliśmy na otwarte mistrzostwa Litwy. U naszych gospodarzy, dzień wcześniej, spotkaliśmy się i piliśmy wino w ciemno. W trakcie degustacji wszystko nam przychodziło do głowy, wszystko szło bliżej naszych granic, ale nie Rías Baixas. Kiedy ostatecznie okazało się, że jest to jednak albariño, nikt nie był zaskoczony. Taka pomyłka z której wszyscy się cieszyli. Taka kamienistość. Każdy pewnie gdzieś tam z tyłu myślał, że to Vinho Verde albo dobra Galicja. Ale też każdy nieco chyba bał się wyrwać z tą propozycją…
Czy jest coś, czego mogą zazdrościć hiszpańscy winiarze producentom win z innych krajów?
To zależy. Bo w tych górnych półkach brakuje im prestiżu. Niesłusznie. Francuzi się do tego nie przyznają, ale wiele hiszpańskich win to jest ich spuścizna. O ile wina z Hiszpanii kojarzą się z czymś pozytywnym, dobrą jakością, to właśnie brakuje im tej siły prestiżu.
No właśnie. Do win hiszpańskich przylgnęła łatka dobrej ceny i jakości, ale głównie tych z niższego pułapu cenowego. Tymczasem, moim zdaniem, zbyt mało się mówi u nas o dobrej relacji cena/jakość w przypadku win hiszpańskich z wyższych półek. A tam właśnie jest ona najbardziej kusząca.
Weźmy na przykład dobre wina Hermitage, Amarone i hiszpańskie Priorat. Priorat jest ostatnim z tych win, które ktoś wybierze sam. Musisz go do tego namawiać. A wina są naprawdę porównywalnej klasy. Z drugiej strony Hiszpania mocno pracuje na to by tego prestiżu nie mieć. To, co mnie przeraża w ostatnich latach w Hiszpanii, to właśnie ta obniżka dolnej formy. Kiedyś była najlepsza. Brała się z tego, że amplituda jakości win hiszpańskich była najwęższa z całej trójki największych winiarskich krajów. Włochy zawsze miały miały ją najszerszą. Od win za które dałbyś się pokroić by je wypić, po takie, za które dałbyś się pokroić, żeby ich nie musieć pić. Takie zresztą tam są do tej pory. Francja miała zawsze ten dolny pułap przyzwoity, a górę bardzo solidną. A w przypadku Hiszpanii amplituda była tak samo szeroka jak we Francji, ale przesunięta nieco w dół. W tej chwili Hiszpanie poszli z jakością win nieco w stronę Włoch. Te super wina są naprawdę super, ale te małe wina, coraz częściej nie są już tak dobre jak kiedyś. I to mnie trochę przeraża. Boję się, żeby Hiszpanie w tych trudnych czasach nie zaprzepaścili dobrej pracy którą wykonali. Kiedy wreszcie dobili do tej prestiżowej czołówki pojawia się ryzyko, że mogą cofnąć się o parę lat wstecz.
Kolejnym problemem winiarstwa hiszpańskiego może być brak odpowiedniego marketingu. Patrząc na to co się dzieje chociażby na naszym rynku w ostatnim czasie, to zarysowują się wreszcie pewne trendy wśród osób mocniej zainteresowanych winami jakościowymi. Na pewno udało się wykreować na naszym rynku modę na prosecco, nie wspominając o Bordeaux, w pewnym sensie również na Vinho Verde. Mimo, że Hiszpania kojarzy się zwykle Polakom z czymś pozytywnym, to odbiór przez nas tamtejszych win już niekoniecznie.
Weźmy jakieś typowe wino hiszpańskie. Na przykład Blanc Pescador, które jest dostępne w niemal każdym supermarkecie w Hiszpanii. Gdzie nie wejdziesz - tam ono jest. Wina hiszpańskiego tego typu w Polsce nie ma. Chodzi o to, by je tylko właściwie wypromować. Może ono być dla naszych konsumentów takim samym hitem co Vinho Verde lub Prosseco.
Łatwość i umiarkowana wytrawność prostego ale dobrego Tempranillo bez wsparcia marketingu umknęła uwadze polskich konsumentów win. Z kolei podobne cechy Primitivo z włoskich IGT już nie…
Dlatego właśnie Ribera del Duero i Toro stoją u nas w miejscu, w przeciwieństwie do regionów innych krajów. Te winiarskie regiony znane są w Polsce tym, którzy interesują się Hiszpanią. Nieco lepiej radzą sobie u nas dwie inne hiszpańskie marki, Cava i Rioja. Mimo to, daleko im popularnością do konkurencji z innych stron świata. Weźmy na przykład cavę Gramona. Przecież lepsze etykiety Gramony nie ustępują jakością najlepszym etykietom Franciacorty czy szampanom. To samo z Rioją. Producenci tacy jak Artadi, Tondonia, Roda… Wszyscy je lubią, wszyscy uważają, że to są świetne wina. Ale niech ktoś ci powie, że to są wyjątkowe wina. Ciężko… A są.
Czy jest jakiś region winiarski w Hiszpanii twoim zdaniem szczególnie niedoceniany? Nie tylko w Polsce, ale może także na świecie.
Galicja. Tamtejsze wina mają w sobie tyle elegancji, tyle klasy i tyle różnorodności.
Winna Galicja to nie tylko Albariño i Rías Baixas. Ostatnio dyskretnie błyszczy u nas dosyć łatwe Godello…
Mencía. Pomyśl, gdzie znajdziesz u nas wina ze szczepu Mencía? Może w małych, specjalistycznych sklepach. Natomiast u największych graczy na naszym rynku importerów win nie ma ich. Nawet Albariño często nie oferują. Katalonii też nie ma. Katalonia istnieje u nas praktycznie jako Cava.
No właśnie. W Katalonii jest przecież wiele znakomitych regionów, czasem nawet mikroregionów winiarskich. Zapewne słyszałeś o apelacji D.O. Alella. Raptem osiem winiarni położonych na obrzeżach Barcelony. Wina w znakomitej większości poniżej 10 euro za butelkę. A znajdziesz w nich zarówno nienaganną jakość, jak i wystarczającą różnorodność.
Oczywiście! Także choćby w Costers del Segre, Terra Alta, Emporda... Szkoda mi oczywiście też Andaluzji.
Andaluzja to dosyć trudny temat dla winomanów w naszym kraju. Szczególnie w kontekście Sherry.
Byliśmy niedawno w Maladze. Z punktu widzenia polskiego odbiorcy są tam wina wręcz wymarzone. Dużo alkoholu, pachnące… Jak słyszysz Andaluzja, wśród naszych koneserów to niemal wszyscy się rozpływają. Sherry, Manzanilla… Tak, wszyscy się zachwycają tym, co jest naprawdę świetne. Albo amontillado. Kto nie chce amontillado? Ja chcę amontillado, zawsze. Ale z drugiej strony, dlaczego nie zacząć zachęcać Polaków by zaczęli od czegoś innego z Andaluzji?
Czego winiarze z reszty świata mogą pozazdrościć winiarzom hiszpańskim?
Chyba przede wszystkim szybkości, tempa z którym Hiszpania uzyskała miano numeru trzy w światowym winiarstwie. Bo gdy się spojrzy wstecz, Hiszpania miała za sobą trudny okres, wino szczególnie. Paradoksalnie z pomocą im przyszła filoksera. Można powiedzieć, że filoksera zbudowała wina hiszpańskie. No i mogą pozazdrościć im klimatu i różnorodności. Hiszpańscy winiarze mają dużo komfortu odnośnie miejsc, w których są. Winorośl chce tam rosnąć, trzeba ją tylko odpowiednio dopasować do tego klimatu. Odpada im więc problem „czy”, pozostaje jedynie dylemat „jak”. Nawet w tych najlepszych regionach winiarskich Hiszpanii winiarze są narażeni na jakieś niebezpieczeństwa. Chociażby susza ziemi, która jest tam znamienna w wielu miejscach jest z jednej strony jakimś przekleństwem. Hiszpania ma największy areał winnic, ale jest trzecia pod względem produkcji win na świecie. Z drugiej strony jest to dla nich pewne błogosławieństwo bo wiele innych problemów z uprawą winorośli odchodzi.
Niektórzy winiarze hiszpańscy narzekają trochę na ten upalny klimat, jednak z trochę innej strony. Twierdzą, że pozbawia on ich wina pożądanej lekkości, finezyjności. Dlatego czasami uciekają z winogradami w regiony, gdzie stanowiska są na dużych wysokościach, a klimat jest surowy i mniej obliczalny.
Mają gdzie uciekać. Wino lubi górskie zbocza. Nam z górami kojarzą się kraje takie jak Włochy czy Austria. A to Hiszpania ma najwięcej gór i w przypadku winiarstwa daje im to duży handicup.
Jest jakiś region w Hiszpanii, a może jakieś konkretne miejsca związane z wytwarzaniem wina w Hiszpanii, które mógłbyś polecić? Komuś, kto chciałby poznać tamtejsze wina nieco bliżej, wychodząc poza mury domowego zacisza lub poza ściany polskich winebarów?
Powiem pewnie najbardziej oklepaną pod słońcem rzecz. Ale nie jest ona oklepana bez powodu. Logroño, czyli Rioja.
Nie Haro?
Logroño i Haro. Haro bo wino. Logroño bo życie. Jest tam ulica o nazwie Calle Laurel. Kto był, ten już wie dlaczego życie…