Rok 1987. Sewilla jest wielkim placem budowy, za 5 lat ma stać się nowoczesnym miastem biznesu, gospodarzem wystawy światowej EXPO 1992. Pełne ręce roboty ma również policja, której zadaniem jest oczyszczenie szemranych ulic Sewilli z narkotyków, a przynajmniej z heroiny. Do zadania tego przydzielony zostaje zespół policjantów, tytułowa Grupa 7. Dołącza do niej młody, ambitny, pełen uczuć Ángel (Mario Casas), z wielkimi aspiracjami objęcia stanowiska inspektora. Mamy jeszcze trójkę innych, bezwzględnie działających policjantów. Nieformalnym liderem zespołu jest Rafael (Antonio de la Torre), zamknięty w sobie, brutalny i arogancki.
Zajawka do fabuły filmu z polskim tytułem "Operacja Expo" (hiszp. "Grupo 7") może dla niektórych brzmieć jak zachęta do obejrzenia kolejnego sztampowego thrillera policyjnego, tym razem w wydaniu hiszpańskim. Początkowe skojarzenie to brazylijska produkcja "Elitarni" ("Tropa de Elite" reż. José Padilha) opisująca wojny z narkotykowymi gangami w favelach Rio de Janeiro. Owszem, pierwsze minuty filmu mogą na to wskazywać. Później robi się coraz ciężej, nieznośnie duszno i gorzko. Film, z thrillera policyjnego przeobraża się w dramat psychologiczny. Trudno przewidywalny oraz z każdą minutą drążący w sercu coraz większą i bardziej bolesną ranę. Przemiany w psychice bohaterów są moim zdaniem sednem tego widowiska, chociaż niektórym mogą się wydać banalne i "gdzieś już widziane". Może za jakiś czas i ja się z tym zgodzę. Póki co potrzebuję jeszcze odrobinę ochłonąć.
Kiedy w pierwszych kadrach pojawił się wielki napis "Sevilla", od razu moje serce zabiło mocniej. Nie ukrywam, z miastem tym łączy mnie specjalna, emocjonalna więź. Jednak dalej nie będzie już tak miło i radośnie jak w ostatnich filmach-reklamówkach metropolii europejskich Woody'ego Allena. W "Operacji Expo" próżno szukać Giraldy wirującej na tle błękitnego nieba, zielonych ogrodów Alkazaru, odbicia Złotej Wieży w wodach Gwadalkiwiru, tłumów turystów w ciasnych uliczkach Barrio de Santa Cruz. Nie zobaczymy również głośnej atmosfery barów tapas, tajemniczych procesji Semana Santa, kobiet ubranych w stroje flamenco podczas Feria de Abril. Alberto Rodríguez (reżyser m.in. głośnego "7 Virgenes") z pomocą bohaterów filmu od razu wprowadza nas w sewilski półświatek, którego życiem rządzą narkotyki: dilerzy, narkomani, prostytutki, homoseksualiści. Ponure blokowiska osiedli Candelaria i Los Canarios, mimo iż położone w pobliżu centrum Sewilli w żaden sposób nie przypominają szemranych osiedli z powieści Arturo Pérez Reverte "Ostatnia bitwa templariusza" (La piel del tambor, 1995). Zresztą sam pisarz bardzo przychylnie wypowiada się o filmie. Specjalne grupy policyjne skierowane do walki z handlem heroiną w Sewilli przed EXPO 1992 faktycznie istniały (nosiły nazwy Grupo 6 i Grupo X). Jednakże sam reżyser zapewniał w wywiadach, że wszystkie zdarzenia i postaci z filmu są fikcyjne. Tym bardziej, z mojej strony wielki szacunek dla niego. Mnie "Operacja Expo" przekonała wystarczająco. Kiedy następnym razem odwiedzę moją ukochaną Sewillę, na pewno spojrzę na nią innym okiem.
Piotr Bartoszewicz